czwartek, 11 lutego 2016

Wielkopostnie się zrobiło

Witajcie!

Mamy Wielki Post. Dla osób wierzących to czas niezwykle ważny: czas wyciszenia, zadumy nad ofiarą i ogromną miłością Chrystusa do nas. To niezwykłe, że Człowiek - Bóg tak zniżył się do nas, że aż z miłości do nas dał się ukrzyżować. A tak często lekceważymy tą tak wielką ofiarę i ogromną Miłość. Kochani, niech ten Wielki Post nie będzie czasem straconym. Nie warto tracić czasu, bo nigdy nie wiemy ile go nam zostało. Życzę wam przybliżenia waszych serc do Jezusa i odwagi w kroczeniu za Nim. Polecam wam też tą stronę. Osobiście jestem nią zachwycona. Codzienna dawka Ewangelii do słuchania w formie kalendarza. Taka uczta duchowa nie tylko na Wielki Post.

Z życia robótkowego dziś pragnę wam pokazać zaproszenia na I Komunię Świętą, jakie zrobiłam na zamówienie. Osoba, które je u mnie zamawiała - zapewniła mnie, że bardzo jej się zaproszenia podobają. A wam?
Bardzo gorąco pozdrawiam i byle do wiosny (bo u nas znowu zimno).

niedziela, 7 lutego 2016

Wieje, leje, kwitnie....a w tle nowa czapka.

Witajcie!

U nas wieje i leje. Wczoraj deszcz intensywnie padał przez ponad 15 godzin, dziś wprawdzie były chwile sprzyjające spacerom, ale teraz znowu za oknem mamy mokrą i wietrzną nawałnice. Ale powiem wam, że mimo tego deszczu, wiatru, błota i podtopień lokalnych - widać wiosnę. Kwiaty kwitną! Jejku, jak mnie zawsze cieszy takie przedwiosenne ożywienie w przyrodzie! Może dlatego, że tak bardzo kocham kwiaty. Zresztą z myślą o was zrobiłam kilka cieszących kwiatem fotek. Są poniżej.

Dziś chciałam wam pokazać kolejną czapkę, którą zmuszona byłam wydziergać dla mojej najmłodszej córeczki. Zosia była oburzona, że wszystkim szydełkuje czapki tylko nie jej. Poprosiła o białą i koniecznie z kwiatkiem. Cóż miałam zrobić? Chwyciłam za włóczkę, szydełko i zrobiłam.


Pokażę wam jeszcze inną czapkę, której nie pokazywałam tutaj, a zrobiłam mojej córeczce rok temu. Zrobiłam ją na drutach i jest wyjątkowo ciepła.

 
A teraz czas na optymistyczny wiosenny akcent. Pozdrawiam was serdecznie i dziękuję za to, że jesteście.
 








 
Po dzisiejszym spacerze mój pies musiał przejść obowiązkową kąpiel.
 

wtorek, 2 lutego 2016

Tłusto, kalorycznie i smacznie....czasami i tak trzeba.

Witam was bardzo serdecznie!

Nadchodzi! Definitywnie jest coraz bliżej! Wprawdzie zimny wiatr oraz zapowiedź kolejnych huraganów z lekka zniechęca ją do nadejścia, ale dzisiejsze szeroko uśmiechnięte słońce na błękitnym niebie, ożywiony śpiew ptaków oraz pierwsze kwiaty sugerują nam dosadnie -wiosna jest blisko! Hurrrraaaa!

Z drugiej strony czas płynie tak szybko....mam wrażenie, że jakby wczoraj było Boże Narodzenie, a już dziś pójdziemy do kościoła z gromnicą, a za dwa dni mamy Tłusty Czwartek. Jeszcze tydzień i Wielki Post. Jakby ktoś ponakręcał te zegarki...

Ale skoro Tłusty Czwartek, to faworki lub pączki, prawda? Jedyny dzień w roku, kiedy liczenie kalorii jest źle widziane. Ja kilka dni temu też zrobiłam pączki. Według mojej rodziny pączki były tak pyszne, że aż grzechem byłoby ich nie jeść, lub się ograniczać w ich jedzeniu.  Moja rodzina, jak widać, potrafi sobie wszystko odpowiednio wytłumaczyć. Ale tak serio, przepis na moje pączki ofiarowała mi wiele, bardzo wiele lat temu znajoma, której domowe pączki mnie zachwyciły. Były wyjątkowe, puszyste i nie twardiały na drugi dzień (niestety, wcześniej miałam takie przepisy, z których pączki były pyszne tylko zaraz po upieczeniu. Potem właśnie twardniały i były suche). Ta cudowna osoba nauczyła mnie także "sztuki nabijania konfitury".  Mam taki zwyczaj, że przepisy ofiarowane mi przez kogoś najczęściej nazywam imieniem tej osoby, od której je dostaję. Dla pamięci i by przywołać miłe wspomnienia. Dziś dzielę się z wami moim przepisem na "Pączki Elżbiety".

Z podanych składników wychodzi około 35 pączków.

1kg mąki pszennej,
10dkg świeżych drożdży,
7 jajek (6 żółtek + 1 jajko całe),
2 kieliszki wódki lub 1 kieliszek spirytusu,
15dkg cukru,
cukier waniliowy,
1/2 paczki masła,
1/2 l mleka,
konfitury (różane najlepsze, ale dobre są też truskawkowe, jagodowe, morelowe....chyba każde),
 olej do smażenia

1. Drożdże rozkruszamy, rozgniatamy je z 1 łyżką cukru, 1/2 szklanki ciepłego (podgrzanego, ale nie gorącego) mleka i 2-3 łyżkami mąki. Składniki szybko ze sobą mieszamy likwidując ewentualne grudki, przykrywamy czystą ściereczką i odstawiamy w ciepłe miejsce. Na jak długo? Czasami wystarczy 15 minut, innym razem potrzeba czasu dłuższego niż 30 minut. Zaczyn roście, burzy się, dlatego trzeba na niego przeznaczyć wysokie naczynie. Jak już zaczyn podejdzie wysoko, to znak, że już czas go użyć.

2.Żółtka, jajko, cukier, cukier waniliowy ucieramy na puszystą masę.

3.Mąkę przesiewamy przez sito do większej miski i dodajemy wódkę. Trochę maki zostawiamy sobie do podsypywania ciasta w czasie wyrabiania. Mnie zdarza się często dodawać troszkę więcej mąki niż jest to podane w przepisie.

4. Masło rozpuszczamy w mleku, podgrzewając je na małym ogniu ( mleka tyle ile zostaje nam po odliczeniu tego, co użyliśmy do zaczynu).

5.Teraz mieszamy ze sobą wszystkie składniki i dolewamy do nich ciepłe mleko z rozpuszczonym masłem.

6.Następnie, jak każde drożdżowe ciasto musimy je dobrze wyrobić. Powinno byc gładkie i lśniące. Ja wyrabiam najwyżej 10 minut.

7. Wyrobione ciasto zostawiamy w miseczce i przykrywamy ściereczką. Dajemy mu czas na wyrośnięcie. Ważne jest, by ciasto drożdżowe zawsze rosło w cieple. Uwaga na przeciągi.

8. Wyrośnięte ciasto wałkujemy porcjami i wycinamy szklaneczką koła. Moje koła są wysokości około 2cm.

9. Koła odpoczywają i jeszcze podrastają, a my w tym czasie rozgrzewamy olej. Olej najlepiej wlać do dość szerokiego i głębszego garnka. Musi się bardzo dobrze rozgrzać.

10. Pączki wkładamy na gorący olej i smażymy je z każdej strony. Musimy pamiętać o tym, żeby olej nie stał na wysokim płomieniu, bo wówczas nasze pączki będą wyglądać na usmażone, a w środku mogą pozostać surowe. Zbyt mały płomień przedłuża smażenie i pączki robią się zbyt nasiąknięte tłuszczem. Musicie sami wyczuć, jaki płoń pod garnkiem jest najodpowiedniejszy dla waszych pączków. I nie wrzucamy ich do garnka zbyt dużo. Pamietajcie, że one podczas smażenia jeszcze rosną.



11. Upieczone pączki wyjmujemy na talerz wyłożony ręcznikiem papierowym by obciekły z tłuszczu.

12. Marmoladę przekładamy do szprycy na kremy i wkuwamy się głęboko w usmażonego pączka. Z wyczuciem umieszczamy trochę marmolady w środku. Kiedyś robiłam to przed usmażeniem pączków. Niestety, większość marmolady wypływała z pączków w czasie smażenia brudząc olej. Nadziewanie pączków po usmażeniu jest dużo lepsze.

13. Pączki można posypać cukrem-pudrem (ja tak osobiście wolę). Jeśli ktoś lubi, można zrobić lukier. Lukier do pączków to najczęściej mieszanina odrobiny gorącej wody z sokiem cytryny i cukrem pudrem. Życzę wam udanych pączków!
Smacznego!